foto1
foto1
foto1
foto1
foto1
foto5

Wiersze

JEGO OBŁĘD...JEGO OBŁĘD NIE POZWALA MU ZWARIOWAĆ.
Neil Gaiman, Sandman

Radosław Bicz. Zwyczajny facet lubiący poezje. Autor tomików "Fantasmagorie", "Wyższy poziom grafomanii" oraz ebooka poetyckiego w języku angielskim pt. "Empty Currant Cluster".


Wszystkie prawa zastrzeżone.
Wiersze nie mogą bym kopiowane
i wykorzystywane bez zgody autora.
( Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 z pozn. zm )

 

***********************************************

Król gołębi



Czy wiesz kto prawie zawsze,
stada gołębi królem jest?
To ten co na szyi skórkę
chleba dzierży, taki natury gest.

Nauczka z tego płynie taka,
jeśliście ciekawością winni.
Władzę zawsze ma ten, który
posiada, to czego nie mają inni...

 

Czort


Zmysły me drażni,
podgryza dusze.

Lecz do współpracy
niedługo go zmuszę.

Oswoić czorta
co siedzi w mej głowie.

Niechaj zapewni
pomysłów mi mrowie.

Z jego pomocą
wena nie zginie.

Tylko pamiętać
trzeba opinie

iż każda umowa
ma swoje kruczki.

Dlatego nieczuły
będę na sztuczki,

którymi ten diabeł
chce mnie zniewolić.

Na to nie mogę
sobie pozwolić...

 

 

SKRZYDŁA

Dlaczego skrzydła co miały mnie wznieść
sprawić, że w końcu będę mógł latać
potrafią tak bardzo pod kurtką gnieść
a świat mi każe nimi zamiatać
ulice z brudu i syfu ludzkiego
tak obecnego tu na tej ziemi.
Nie umiem odgadnąć , zrozumieć tego,
że ludzie na zło są głusi i niemi.

Nie zgadzam się żyć wśród tego mozołu.
Nie będę bierny na ludzką krzywdę.
Powstanę niczym feniks z popiołu,
choćbym miał życiu zapłacić grzywnę.
Chce walczyć o to by było tu znośnie
nie tylko dla mnie ale dla świata.
Bym nie usłyszał od ludzi -Wynoś się !-
tylko- Popatrzcie na skrzydłach on lata!-

 

 

DIABEŁ

Jeśli mieć charyzmę, to jak Charles Manson.
Jeśli dbać o rodzinę, to jak Corleone.
Jeśli uwodzić, to jak Ted Bundy.
Jeśli czuć namiętność, to jak Frollo.
Jeśli mieć klasę, to jak Hannibal Lecter,
a jeśli kochać, to tylko jak Bohun.
Należy tylko pamiętać,
że diabeł zawsze tkwi w szczegółach.

 

 

Letter to A.
 
No matter if you're
a professor or a boor,
each morning hungover
you begin anew.
Healing with a wedge,
crying over yourself,
though you'd like once
to look at yourself soberly,
take life in your hands
and feel that you're alive.
You drink to forget,
forget that you're drinking...
 
 
 
 
 
Empty Currant Cluster
 
When the leaves turn yellow,
the sky darkens,
I'll find that picture
where you're laughing.
So sincerely with your eyes,
as only you can,
I'll feel the goodness
that you emanate.
And then precisely
I'll try to understand,
that I must learn
to live again.
I'm not empty anymore
like a devoured currant cluster.
I can go into life,
head held high...
 
 
 
 
Tea with a Fool
 
Once a fool invited
wise men to his place.
The latter hesitated,
not at all eager.
Eventually, he allowed himself
to be invited over time,
although he knew he would
feel at an impasse.
The fool tried to shout
from the threshold,
thinking he convinced them
of his reasons.
But the wise man only
looked at him with pity.
Silently, in humility,
he gazed into the distance.
He thought to himself,
 
It's an old truth,
the emptier the jug,
the louder it sounds...
 
 
 
 
 
Signposts...
 
People, their behavior,
facial expressions, and tone of voice.
They are signposts and mirrors
for ourselves...
Signposts...
They indicate the way
on the highway of life...
 
 
 
 
Joshua
 
A humble son of a carpenter,
gifted with inspiration,
with just a word
moved the crowds.
Some sought in him
God, salvation.
Killed by people,
due to their pride.
Though a symbol
of gentleness,
he did not tarnish himself with
harsh words about people.
Yet humanity still
refuses to listen,
though His words
are the cause of peace.
They could make
evil suddenly disappear.
Just listen
to the Nazarene.
 
 
 
 
 
I'm Like a Banknote
 
I'm like a hundred złoty banknote.
Seemingly impressive,
destroyed by inflation...
But even if
I'm trampled
or crumpled,
I'll always be
just as valuable.
 
 
 
 
***
 
(co-authored with Anna Shpilevska)
 
The sun's ray refracted
and flying over the sea.
Yearning so much
for freedom and liberty...
It soars over this beautiful world,
the wind of fate knocking on its heart.
Will it find peace?
Or perhaps it won't find happiness anymore?
Hope always flies like a beam,
even when it's distant from us and the world...
 
 
 
 
 
Mom, You Held Me
 
Mom, you held me,
you cried over me,
you didn't sleep at night,
making sure I slept.
You clenched your teeth,
didn't get sick,
nurtured me
when I was ill.
Now I thank you,
though words elude me,
promise gratitude
until the end of my days.
 
 
 
 
 
You Two
 
You two in one body,
pepper and vanilla, night and day...
and though you think
one for the other is not a shadow.
Both necessary to maintain balance,
to show that Eros without Psyche dies.
So they must coexist together,
even though everything is still sinking in.
Sacrum and Humanum,
the dance leads.
Both love equally easily,
because one does not bother the other,
for me, a wretch, you are the whole raft...
 
 
 
 
 
Renovation
 
I will paint the heart,
with the golden color of goodness...
I'll take advantage of the hole in the bars,
that surround it.
 
To always reign over the chaos,
that brings unrest to it...
 
 
 
 
 
Enchanting Valley
 
I abandon, for a moment, the hermit's fate,
I suddenly transform into a wanderer.
I want to explore the valley of pleasure again,
completely lose myself in its warmth.
It welcomes me like a friend,
the pattern of pleasure repeats itself.
When the exploration comes to an end,
I'll stay in the hermitage at sunrise.
 
 
 
 
 
Pragmatism
 
Work, dishes, shopping...
Where are those youthful pranks?
Where did the sense of freedom go?
Now you even receive guests
when it's someone's birthday.
And you can't guess the reason
and the moment you became entirely mature.
You've grown up... grown up entirely.
 
 
 

 

Kofeina”

Poranek bez Ciebie nie ma smaku,
dzień bez Ciebie sprawia niemal fizyczny ból.
Każdy kolejny łyk Ciebie uzależnia bardziej,
a po spróbowaniu działasz pobudzająco i wzbudzasz ekscytację.

 

 

„Ostatki”
Papieros na przystanku,
kawa w domu bądź kawiarni,
dziki seks we własnej sypialni,
nigdy nie wiemy co będzie naszą
ostatnią przyjemnością w życiu.

 

 

 

„ …”
Kwadratowe koła,
zimne ognie,
hałaśliwa cisza,
zrozumienie kobiet…

 

 

 

„Pytania egzystencjalne”
Dlaczego ten świat pełen jest zła?
Dlaczego ludzkość ciągle w nim trwa?
Dlaczego ból ? Dlaczego łzy ?
Dlaczego wciąż Ja, tak rzadko zaś Ty?
Dlaczego ten świat wciąż jeszcze trwa?
Dlaczego ludzkość ma skłonność do zła?

 

 

 

„ Życie”

Na życie nie znajdziesz prostego przepisu,
recepty, umowy, listy czy spisu.
Nauczyć się życia musisz samemu,
gdy się zakończy zrozumiesz czemu.

 

 

„ …’
Pamiętaj by pamiętać,
czuj co czucia wymaga,
bierz co świat proponuje,
bo to się nazywa odwaga.

 

 

 

„ W krainie Oz”
Oddałem Ci serce,
powierzyłem rozum,
obdarowałem własną odwagą.
Jedna rzecz mnie zastanawia.
Czy jeśli odejdziesz,
uda mi się ponownie odnaleźć
czarnoksiężnika z Oz?

 

 

 

„Demencja”
Gdy zbliży się chwila,
by twarz Twą zapomnieć ,
choroba nakaże
nie umieć już wspomnieć;
pamiętaj że byłeś dla kogoś czymś całym
i tego nie można wymazać czymś małym,
jak starość choroba oraz niedola,
taka nie może być natury wola.

 

 

 

„Krzyk”

Krzyczę…. Na świat , że jest zły.
Krzyczę… na ludzi , bo nie potrafią słuchać.
Krzyczę….na bliskich, bo ciągle płaczą.
Krzyczę… na siebie , bo nie umiem tego skończyć.
Krzyczę…. w myślach , zamknięty w swoim sparaliżowanym ciele.

 

 

 

„Quaero Bonum”


Obserwuje i nie mogę pojąć,
skąd w Tobie tyle odwagi i uporu,
aby w każdym wyszukać dobro,
złapać się go kurczowo

I trzymać mocno , aż wyjdzie na powierzchnie.
Niech świat bierze z Ciebie przykład- Szukająca Dobra.

 

 

„ …”

Skąd mam wiedzieć ,że jestem dobry?
Czy moje czyny wystarczą?
Czy to jacy jesteśmy w oczach innych
jest prawdą czy iluzją?
Czy dobro jest same w sobie,
czy tez jest tylko brakiem zła?
Intencje, myśli, czyny sprawiają,
że czujemy się dobrzy.
Tylko czy to na pewno wystarczy?

 

 

 

„ Zagadka”

Miejsce gdzie wracasz , gdy coś Cię zaboli,
gdzie idziesz gdy rana się nie chce goić.
Gdzie czujesz się znowu dziecięciem małym,
otoczonym czymś bardzo wspaniałym.
Tam ukoisz nerwy, wyleczysz swe rany,
by znów ze światem walczyć pozbierany.

 

 

 

„ Grudzień”

Nadeszła zima, czas świąt i radości,
tylko dlaczego tak wielu wciąż pości?
Dlaczego uśmiechów na twarzach tak mało?
Cóż to ze światem znowu się stało?
To przecież nie sprawka żadnego demona,
że na ulicy co chwila ktoś kona,
inni nie widzą lub widzieć nie będą
kiedy ich bracia tak cienko przędą.

 

 

„…”

Trzydziesty papieros dogasa w popiołce,
za oknem już wstaje pomału znów słońce,
butelka na stole już prawie wypita,
a weny wciąż nie ma, nie ma i kwita.
Wybredna to strasznie bywa kochanka,
gdy zniknie to zniknie, jak urok poranka.
Im bardziej Jej czekasz, tym Ona nie przyjdzie.
Może przypadkiem coś kiedyś CI wyjdzie.

 

 

 

„ Żal”

Nigdy nie chciałem być poganiany,
nie strofowany i nie przyśpieszany.
Żyłem tak sobie lat ponad trzydzieści,
choć mało szczęścia się jakoś w nich mieści.
Jednak na starość ciągle się śpieszę
i nawet pisaniem tak już się nie cieszę,
gdy demon złośliwy kąsa mnie w głowie.
Szybciej! Ty masz tu mieć tekstów mrowie.

 

 

„ Koniec?”
Boli mnie ciało, boli mnie dusza,
mym sercem jednak nic nie porusza.
Nie mogę mówić , nie mogę krzyczeć ,
choć tutaj pod ziemią chce mi się ryczeć.
Nikt nie usłyszy już mego wołania,
za późno na płacze , za późno na łkania.
Gdyż zakopany sześć stóp pod ziemią
czekam…dla jaźni śmierć nie jest nadzieją.

 

 

„Pożegnanie”
Gdy słów w ustach brakuje,
gdy czynów nikt nie próbuje,
gdy cisza zapada grobowa,
wiedz ,że nie tylko mowa,
która jest srebrem cokolwiek oznacza;
milczenie czasem kierunek wyznacza
i wcale nie taki , że czegoś już kres,
tak łatwiej się tylko powstrzymać od łez.

 

 

 

„Testament”

Świat mnie nie przyjmuje, już to zrozumiałem,
jestem odrzucony jak Salvador Dali;
pragnąłem akceptacji i duszą i ciałem,
od ludzi co życie garściami brali.
Jak Odys się tułam bez domu, rodziny
nie znalazłem i to mnie tak męczy.
Jak Lucyfer przez Boga z niebios wygnany,
samotność tak strasznie okrutnie dręczy.
Dlatego chciałbym po sobie zostawić,
rymy me skromne , część mojej duszy.
Bym przed Wszechmocnym mógł się pojawić ,
jeśli istnieje niech Go poruszy.

 

 

„ O uczuciu”
Miłość jak burza szarpie mą duszę,
bez Jej obecności po prostu się duszę .
Ona do życia potrzebna jak tlen,
lecz związek z Nią to jest tylko sen.

 

 

„Żywot”
Życie trudne jest ponad miarę,
czuć w nim każdą jego przywarę.
Kobiety ranią, kumple zdradzają,
Ideologie się nie sprawdzają.
Nie wiesz co robić olej to wszystko,
żyj tak jak chcesz i chociaż mżysto
przedstawia się to na łamach przyszłości,
szukaj we wszystkim choć krztyny radości.

 

 

 

„Żal kochanka”
Słońce już wzeszło i choć pora wstać,
Ja mam ochotę w łóżku Twym trwać .
Noc cała umknęła jak jedna chwila
za oknem skowronek poranek umila.
Dlaczego rozstanie wraz z blaskiem jutrzenki,
musi być faktem, przyczyną mej męki.
Dobrze że znowu wieczór nastanie,
skróci to straszne , potworne czekanie.

 

 

 

„ Rada”

Nie bój się śmierci o marny człowiecze,
nie całuj Jej nóg z trwoga, poniżeniem,
nad swoim zżyciem miej dużą piecze,
a co będzie dalej ? zbędne dążenie.
Niebo czy piekło to nic nie znaczy,
co do ich istnienia nie masz pewności,
jeśli Bóg jest to Ci wybaczy,
a Ty przynajmniej żyj bez żałości.

 

 

 

„ Noc zmarłych”

Księżyc wzszedł nad starym cmentarzem,
zmarli wychodzą ze swoich mogił,
wolni od życia , wolni od marzeń,
śmiertelne rany czas dawno zagoił.
Jest tu i żołnierz i pijaczyna
I samobójca co w łeb sobie strzelił,
bal duchów na dobre się tu zaczyna,
to blask Luny tak ich ośmielił.
Nie poszli do piekła , ani do nieba;
Ni Bóg ni Szatan nie chciał ich przyjąć ,
Ich wiecznością wilgotna gleba,
Tylko czasami budzą się wyjąc.
Tak jak dzisiejszej czerwcowej nocy,
Wypełzli zatańczyć swój taniec śmierci,
Nad nimi kostucha nie ma już mocy,
Ich żywot- nie żywot w duszach ich wierci.

 

 

 

„Odosobnienie”

Bez duszy, bez Boga , bez żadnych uczuć
Niedługo już nie da się prawię wyczuć
pulsu w mych żyłach bicia serca,
jestem jak z kości słoniowej twierdza.
Umieram powoli, choć bardzo boleśnie,
całe me życie błądzę jak we śnie.
Ogień goryczy od środka mnie pali,
Szatani z piekieł chyba wybrali
osobę moją do swej zabawy,
chce umrzeć gdyż wtedy znikną obawy

 

 

 

„Uwięziony”

Samotnie w szpitalu na łóżku lezący,
więzień ciała swego o wolnym umyśle.
Fizyczność zaś Jego miast źródłem rozkoszy,
dla Niego klatką, więzami się stała.
Nie może uciec; Ba! Ruszyć palcami,
jedynym zaś życiem jest sfera marzeń.
Myśl, że wegetacja jest gorsza niźli śmierć...

 

 

 

„Poławiacz pereł”
To jest to, to jest smak raju
zwiedzać ustami ciała Twego szlak.
Od smukłej szyi, przez pagórki miłości,
aż do pachnących równin słodkiego łona.
Zbliżając zaś się do cudnego kwiatu,
zmieniam się w poławiacza pereł.
Delikatnie rozchylając znalezioną muszelkę
staram się odnaleźć perłę rozkoszy,
abyś Ty także mogła osiągnąć niebo...

 

 

 

„Pierwszy romantyk”
Za ludzkie uczucia, za miłość do Ewy,
za odrzucenie, za swoje potrzeby,
wygnany został Lucyfer przez Boga;
mrok objął mu dusze, jak dziecko trwoga....

Był najwspanialszy zaraz po Ojcu,
lecz później cierpiał jak Cieśla w Ogrójcu...
bliski nam ludziom przez swoje pragnienia,
jak my ukarany za własne marzenia...

 

 

 

„Symfonia rozkoszy”
Jeśli miałbym przyrównać kobietę
do jakiegokolwiek instrumentu,
byłaby to harfa...
Dumna i dostojna, a zarazem urocza.
Delikatnie muskana palcami, wydobywa
z siebie jęk tak niewinny i namiętny zarazem,
jak tylko dziewiczo czysta istota potrafi.
Gdy zaś dotknąć ją intensywniej,
dźwięk zmienia się w krzyk ekstazy.
Potrzebny zaś do tego tylko
muzyk o zręcznych palcach
lub dyrygent ze sprawnym batutem.
I wtedy rozlega się cudna symfonia rozkoszy...

 

 

 

„Nocą w parku...”


Pożółkłe białka zaszły już krwią,
ręka drżąca spoczywa na nożu.
Już nie usłyszy jak z niego drwią,
nie będzie już żartów o jego porożu...

Wbija go mocno w pęknięte serce,
z wyrazem złości na smutnej twarzy;
i chociaż ból uwiera go wielce,
nigdy przed światem się z tym nie obnaży...

Osuwa się ciężko na ziemie bez słowa,
już bez cierpienia z pokojem w duszy;
bardziej niż życie Ją umiłował,
na jego trupa śnieg wolno prószy...

 

 

 

„Bez tchu”

Gdy Cię nie widzę tchu mi brakuje,
obecność Twoja pozwala mi żyć,
we snach Twych warg bez przerwy smakuje,
i pragnę przestać się z tym w końcu kryć.
Jesteś aniołem dla mnie nędznika,
bije od Ciebie blask jakby raju,
na Twoim punkcie dostałem bzika
i żyje teraz na ciągłym haju...
Wszystko bym oddał byś mnie zechciała,
sprzedałbym dusze i żywot w niebie,
bylebyś rękę mi swoją podała
i pozwoliła kochać dziś siebie...

 

 

„Jak można?”
Jak można tak?!
Pozbawić mnie złudzeń,
obedrzeć z mych marzeń,
zrobić lobotomię mej duszy...
Tak niewiele chciałem,
po prostu być szczęśliwym...

 

 

„Marzenia”

Przyziemne mną szarpie nowe pragnienie,
posiąść Jej ciało to moje marzenie...
Nie można wiecznie żyć tylko tęsknota,
wzdychania wydają mi dziś się głupotą.
Smakiem Jej ust chciałbym się cieszyć,
z łoża wspólnego nie musząc się śpieszyć.
Ciało niewieście jest jak muzyka,
podrażnia zmysły, a rozum umyka
z głowy mężczyzny gdy wśród uniesienia
z cudną partnerką spełnia marzenia...

 

 

 

„Cela śmierci”
Chce wykrzyczeć co mnie boli,
nadszedł kres mej silnej woli.
Serce pękło mi na dwoje
walczyć nie chcę, życia znoje
wręcz okrutne już się stały
i na nerwach mych zagrały.
Dość już tego! Dość, już krzyczę!
kiedy patrzę na swą prycze.
Niech mój wyrok się dokona,
śmierć spokojna mnie pokona.
Wolę zginąć za swe winy,
niż w twarz patrzeć ludziom z gminy.
Mnie sumienie w głowie wierci!
Nie chcę siedzieć w celi śmierci!

 

 

 

„Wojna”
(dedykowane Ameryce)
Śmierć i gwałt; oblicza wojny,
nie zaś żaden konflikt zbrojny.
Na to nie ma tłumaczenia,
że to jest dla wprowadzenia
demokracji bądź pokoju,
przy pomocy krwawych bojów.
Żadna wojna nie ma sensu
i tu nie ma precedensu.
Jest to zło w czystej postaci,
kiedy walczą demokraci...

 

 

 

„Mamona”

Władza i pieniądz? Błąd! Pieniądz to władza,
dla kasy najlepszy przyjaciel też zdradza;
dziewczyna opuszcza, ludzie zaś gnoją;
jeśli mamona nie będzie dziś Twoją.

W tym świecie zginiesz gdy nie masz kapuchy
i możesz samotnie płakać w poduchy,
umrzesz samiutki gdy nie masz pieniądza,
lecz innych zniszczy do niego żądza.

Lepiej być biednym, lecz mieć zasady,
gdyż wtedy kłopotom na pewno dasz rady;
inni ślepi od swego przepychu,
utoną w otchłani rozpaczy i krzyku...

 

 

 

„Skryty”

Jesteś tak blisko, lecz tak daleko
ode mnie...
Twe piękne, dobre oczy,
prześladują mnie każdej nocy...
Twój śmiech muzyką dla moich uszu;
tylko dlaczego gdy z Tobą rozmawiam,
wstyd hamuje każde me słowo.
Tak więc ubieram znów maskę błazna,
żeby zupełnie nie stracić głowy.
Tylko gdy piszę o tym co czuję,
potrafię to wszystko wylać na papier.
Tak bliska, a tak daleka...

 

 

 

„Szaleństwo”

człowiek zakochany jest jak głupiec, nie potrafi nic i nie myśli logicznie...

Bogowie szaleni! Za co ta kara?
Kocham ją mocno, a Ona mnie wcale;
uczucie powraca jak senna mara
i na nic już moje błagania i żale.
Wmawiałem sobie, że Ona nie dla mnie,
bo jest za piękna i jam Jej nie wart.
Szeol to mój, lecz kara spadnie,
za świętokradztwo weźmie mnie czart.
Nie powinienem był na to pozwolić,
uczucie do Niej, sprawa przegrana
i choć nie mogę się z tego wyzwolić,
odsuwam się w cień o moja kochana!

 

 

 

„Rozdarty”

serce nie sługa, lecz my jego panem...

Targają mną sprzeczne całkiem uczucia;
miłość, nienawiść są bliskie mi wielce,
odrębności już nawet nie mam poczucia,
tak pospolite jest teraz me serce...

Kocham...to brzmi tak bardzo zwyczajnie,
kiedyś myślałem, że to mnie wyróżnia,
teraz zaś mogę stwierdzić-Bynajmniej!-
niechaj me serce wypełni dziś próżnia...

 

 

 

„Wagon”

Wiozą mnie z braćmi bydlęcym wagonem,
strach w smutnych ich oczach tnie krew w mych żyłach...
Wiemy już wszyscy że czeka nas śmierć,
najgorsza w tym wszystkim jest nasza bezsilność...
Ostatkiem sił odsuwam zasuwę,
drzwi rozsuwają się z głuchym trzaskiem,
wypycham z wagonu tą którą kocham
i patrzę jak wolna cwałuje przed siebie.
Sam uciec nie mogę, nogi połamane;
jadę na spotkanie z rzeźnikiem...
Ostatnim rżeniem żegnam się ze światem,
może ktoś zbrodnie tą kiedyś pomści...

 

 

 

„Walka”
do możnych tego świata...

Trwa wojna; nie w Iraku czy Palestynie,
ona odbywa się w naszych głowach,
naszej mentalności i poprzez nasze czyny.
Nie powstrzymamy jej,
jeśli nie zaczniemy się wzajemnie słuchać...
Relacje międzyludzkie są jak biała plama
na mapie naszego życia.
Nauczmy się szanować innych,
inaczej sami do siebie stracimy szacunek...

 

 

 

„Wyrok”
Napisali wyrok na moją duszę;
skazany na życie...
Nie wierzę kościołowi,
mój duch poleci z wiatrem...
Mrok jest mym zbawcą...

 

 

 

„Człowiek”


Czuję...
Myślę...
Żyję...

Jestem człowiekiem, lecz co to znaczy?
Dzisiaj to hańba raczej niż zaszczyt.
Jesteśmy sami wśród tłumów świata...

 

 

 

„Klątwa”

każdy kiedyś cierpiał z miłości...

 

Samotny zamek na pewnej górze,
wokoło niego wyrosły róże.
Pan jego to wampir, książę ciemności;
choć nieśmiertelny to brak w nim radości.

Stał się krwiopijcą nie z własnej woli
i to tak bardzo go dręczy i boli.
Cyrograf z Szatanem podpisał z miłości,
teraz mu w duszy smutek zagościł.

Lucyfer zakpił z niego haniebnie,,
dał życie wieczne choć niepotrzebnie;
bo ukochaną Vladowi odebrał,
ona umarła, a on dusze przegrał.

Będzie tu zawsze smutny, cierpiący;
za piękną Elbereth wiecznie tęskniący.
Nie dane mu będzie spotkać jej w niebie,
los Nosferatu pali mu trzewie...

 

 

 

„Wyznanie wiary”
Wierze...w miłość,
wierze... w życie,
wierze...w przyjaźń,
wierze...w ludzkość,
wierze...w to że możemy być lepsi...
Więc czemu nazywają mnie niewierzącym
tylko dlatego że nie wierze w Boga?!

 

 

 

„Pogrzeb”
Ciemny las, stary cmentarz...
Stoję sam nad pewnym grobem;
tutaj pochowałem moją duszę...
Bez księdza, bez rodziny;
tylko ja i mój smutek...
Nie przyjdę tu więcej;
nie chcę pamiętać,
iż kiedyś byłem człowiekiem...

 

 

 

„Znak”

Śnił mi się dziś płonący krucyfix;
Czyżby to symbol był mojej wiary?
Albo jej braku...

Tak samo jak on płonie ma dusza,
targana setkami przyziemnych pragnień.
Ogień piekielny pali me trzewia...

To kara pewnie za pakt z Szatanem,
którym podpisał by była moją.
Dla Niej sprzedałem się diabłu...

 

 

 

„Patologia stwórcy”


dla wątpiących...
Jeśli Bóg istnieje....
Jeśli istnieje jest tylko pijanym starcem,
patrzącym błędnym wzrokiem na świat...
Niczym alkoholik który płodzi mnóstwo dzieci,
a później ma je gdzieś...

 

 

 

„Smutek”
dla wszystkich smutnych...

Czymże jest smutek?
To kolec boleśnie kłujący nasze serca...
To szarańcza pożerająca nasze dusze...
To życie samotnych i alibi samobójców...
Ja natomiast uważam że to kara,
którą Bóg przydzielił, by nie było nam za dobrze....

 

 

 

„Jesienne porządki”

Dziś robię po latach porządek w mej głowie,
uprzątnąć więc pragnę myśli mych mrowie.
Wymięte wspomnienia na nowo prostuję,
odkurzam i sprawdzam co wobec nich czuje.
Z tych najważniejszych tworzę galerie,
muzeum umysłu- to nie fanaberie!-...
Inne zaś, przykre, lub te całkiem smutne,
zamykam w skrzyni wkładając nań kłódkę.
Po tych porządkach pożegnam depresje,
niszcząc w swej psyche zło i agresje...

 

 

 

„ Początek końca”
Ten rym o niczym zupełnie będzie,
słowa dla słów i nic poza tem;
wypalam się chyba , czuję to wszędzie,
Mogę powiedzieć już tylko amen!

 

 

 

 

 

 

Copyright 2024  Radosław Bicz - Wiersze